WYDOBYTA NIEZANIECZYSZCZONA ZIEMIA – PRODUKT UBOCZNY CZY ODPAD?

Image by Pexels from Pixabay

Czy wydobyta przed przedsiębiorcę budowlanego niezanieczyszczona ziemia zawsze stanowi odpad?

Przed takim pytaniem stanął Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (sprawa C-238/21 Porr Bau Gmbh), wskutek skierowania do niego wniosku o wykładnię prawa unijnego na skutek sporu administracyjnego powstałego przed sądem austriackim. Przedsiębiorca budowlany Porr Bau GmbH przekazał bowiem wydobytą i niezanieczyszczoną ziemię z budowy okolicznym rolnikom, którzy zwrócili się do niego o pomoc w poprawie własności rolnych ich gruntów. Przed przekazaniem ziemi rolnikom została ona zbadana i zakwalifikowana jako gleba najwyższej jakości, wg norm prawa austriackiego. Lokalne władze austriackie uznały jednak, że ziemia ta stanowiła odpad, a jej przekazanie i wykorzystanie na cele rolne nie spowodowało utraty jej statusu jako odpadu. Parr Bau zaskażyło decyzję władz lokalnych do sądu administracyjnego, który zwrócił się do TSUE z wnioskiem o dokonanie interpretacji przepisów prawa unijnego, tj. Dyrektywy nr 2008/98.

Na marginesie należy wskazać, iż stroną postępowania w sprawie nie byli właściciele/rolnicy, którzy uzyskali ziemię od przedsiębiorcy, ale ów przedsiębiorca budowlany, który wydobył ziemię i przekazał im ją, a następnie pomógł w wykonaniu prac ziemnych na nieruchomości. A zatem zupełnie odmiennie niż w przypadku postępowań prowadzonych przez polskie władze samorządowe, które postępowania w sprawie wykorzystania ziemi prowadzą wyłącznie przeciwko właścicielom nieruchomości.

Niezanieczyszczona ziemia jako produkt uboczny

TSUE w pierwszej kolejności przypomniał, iż zgodnie z art. 11 Dyrektywy 2008/98 nałożył na Państwa Członkowskie obowiązek osiągnięcia do 2020 roku przygotowania do ponownego użycia etc. odpadów budowlanych, w tym naturalnie występującego materiału o kodzie 17 05 04. Ponowne użycie powinno być priorytetem, zamiast przeznaczania odpadów do unieszkodliwiania/składowania.

TSUE wskazał również na utrwalone orzecznictwo: O tym czy dana substancja czy przedmiot stanowi odpad, decyduje zachowanie jej posiadacza w kontekście znaczenia pojęcia „pozbywania się” tej substancji/przedmiotu. Nie bez znaczenia jest też, że dokonując takiej oceny, należy wziąć pod uwagę wszelkie okoliczności sprawy. W pewnych sytuacjach, wydobyta niezanieczyszczona ziemia może nie stanowić pozostałości procesu inwestycyjnego, ale może stanowić produkt, który jego posiadacz chce wykorzystać a to wykorzystanie w świetle okoliczności nie jest tylko potencjalną możliwością, ale jest pewne.

Jeżeli zatem dana substancja spełnia kryteria wskazane w art. 5 (1) a) do d) Dyrektywy 2008/98: użycie tej substancji jest pewne, jej użycie nie wymaga dalszego przetwarzania, substancja powstaje w toku normalnego procesu produkcji (inwestycji – budowy), jej użycie jest zgodne z prawem (tj. spełnia wymogi dotyczące bezpieczeństwa produktów, wymogi środowiskowe, nie stanowi zagrożenia dla zdrowia ludzi, nie prowadzi do niekorzystnych skutków dla środowiska) to taka substancja nie stanowi odpadu. Przy czym – dana substancja albo stanowi odpad, albo produkt uboczny. Status ten jest rozłączny.

Ocena powyższego należy do sądów krajowych, w oparciu o materiał dowodowy zgromadzony w sprawie.

W rozpoznawanej przez TSUE sprawie Trybunał wskazał, iż jeżeli lokalni rolnicy zwrócili się do przedsiebiorcy budowlanego o dostarczenie ziemi na cele rolne i pomoc w jej wyrównaniu na działkach rolnych, to jeżeli taki fakt zostanie wykazany przed sądem krajowym, wskazuje to na brak zamiaru „pozbywania się” ziemi przez przedsiębiorcę budowlanego, a zatem przemawia przeciwko uznaniu materiału ziemnego za odpady, jeżeli materiał ten spełnia przesłanki uznania go za produkt uboczny.

Co więcej, TSUE uznał takie użycie wydobytej niezanieczyszczonej ziemi za zgodne z celami Dyrektywy 2008/98, gdyż przyczynia się do redukcji odpadów i wpisuje się w gospodarkę obiegu zamkniętego.

NIEZANIECZYSZCZONA WYDOBYTA ZIEMIA JAKO ODPAD

Jeżeli jednak sąd krajowy – na podstawie stanu faktycznego sprawy – uznałby niewydobytą niezanieczyszczoną ziemię – za odpad, to przepisy prawa krajowego nie mogą uzależniać utraty statusu odpadu od spełnienia formalnych kryteriów prawnych, które są bez znaczenia dla celu jakim jest ochrona środowiska.

Aneks nr II do Dyrektywy 2008/98 jako operacje odzysku wskazuje m.in. operacje ziemne skutkujące korzyścią dla rolnictwa lub ekologiczym ulepszeniem. Z kolei TSUE wskazuje, iż z punktu 22 preambuły do Dyrektywy wynika, iż proces utraty statusu odpadu może być tak prosty jak np. sprawdzenie, że odpad utracił status odpadu. Samo przygotowanie do ponownego użycie może stanowić wprost operację odzysku. Stąd samo sprawdzenie istnienia znieczyszczeń w materiale ziemnym stanowi przygotowanie do ponownego użycia w rozumieniu art. 3 pkunkt 16 Dyrektywy.

TSUE podkreślił, iż uregulowania krajowe wprowadzające limity wykorzystania odpadów, lub inne wymogi formalne, nie mogą podważać możliwości osiągnięcia celów Dyrektywy 2008/98. Stąd wymogi formalne, które nie są istotne z punktu widzenia celu ochrony środowiska, nie mogą powodować odmowy uznania utraty statusu przez odpady (art. 6 Dyrektywy), jak w przypadku, gdy wydobyta niezanieczyszczona ziemia nie stanowiąca żadnego zagrożenia dla środowiska, życia i zdrowia ludzi, wykorzystana na cele rolnicze, jest nadal uznana za odpad, gdy te wymogi formalne nie zostały dochowane.

Takie postępowanie i stanowisko organów władz krajowych naruszałoby hierarchię postępowania z odpadami, promując unieszkodliwianie odpadów, zamiast ich ponowne wykorzystanie, a przepisy prawa krajowego ograniczające możliwość utraty statusu odpadów, nakładające takie nadmierne czy nieuzasadnione ochroną środowiska limity, czy obowiązki formalne, musiałyby zostać uznane za niezgodne z przepisami Dyrektywy 2008/98.

Nie można w drodze interpretacji naprawiać nieuczciwej klauzuli umownej

Tak orzekł w dniu 18 listopada 2021 r. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie C-212/20.

Odpowiadając na pytania zadane przez Sąd Rejonowy dla Warszawy – Woli w Warszawie, TSUE przypomniał fundamentalne założenie Dyrektywy 93/12/WE, że ustalenie nieuczciwego charakteru postanowienia umowy oznacza obowiązek jego niestosowania. Tym nieuczciwym warunkiem umownym jest klauzula indeksacyjna, która nie umożliwiała konsumentowi zrozumienia sposobu ustalania kursu wymiany waluty obcej stosowanego w celu obliczenia kwoty rat kredytu w taki sposób, aby konsument miał możliwość w każdej chwili samodzielnie ustalić kurs wymiany stosowany przez bank jako przedsiębiorcę. Klauzula indeksacyjna ta nie spełniała bowiem wymogu wyrażenia jej jasnym i precyzyjnym językiem w sposób umożliwiający nie tylko jej zrozumienie w sensie gramatycznym (formalnym), ale i umożliwiający oszacowanie ekonomicznych skutków zawarcia umowy. Innymi słowy, jak stwierdził Trybunał, konsument powinien móc umowę zrozumieć, aby podjąć świadomą i rozważną decyzję, czy chce ją zawrzeć. Fakt, że konsumenci przy zawieraniu umowy nie interesowali się warunkiem dotyczącym indeksacji nie ma znaczenia w kontekście obowiązku sądu do odmówienia stosowania nieuczciwego postanowienia umowy.

TSUE potwierdził wprost, że sąd krajowy nie może w drodze interpretacji dokonać zmiany takiego nieuczciwego warunku, w szczególności poprzez odniesienie jego treści do rynkowego kursu wymiany walut w oparciu o wolę stron wyrażoną przy zawieraniu umowy. Stanowisko podobne potwierdził ostatnio TSUE m.in. w wyroku z dnia 29 kwietnia 2021 r. w sprawie C-19/20 Bank BPH). Wykładnia umowy dokonana na podstawie art. 65 polskiego Kodeksu cywilnego nie może zatem stanowić remedium na użycie przez bank jako przedsiębiorcę nieprzejrzystych i niejasnych postanowień umownych. Takie działanie sądu stałoby w sprzeczności ze skutkiem odstraszającym przedsiębiorców przed stosowaniem podobnych postanowień w przyszłości (art. 7 ust. 1 Dyrektywy). Art. 65 KC nie stanowi również podstawy do uzupełnienia luk w treści umowy, po wyeliminowaniu z niej postanowień niedozwolonych.

TSUE ponownie dopuszcza ustawowe rozwiązanie sprawy kredytów walutowych na Węgrzech.

Sprawa OTP Bank C-932/19

W wyroku z dnia 2 września 2021 r. TSUE ponownie zabrał głos w sprawie kredytów walutowych i wymaganej prawem UE ochrony konsumenta. Wbrew powielanym w publicznych komentarzach opinii, w mojej ocenie Trybunał nie odstąpił od wcześniejszej linii orzeczniczej ze spraw „węgierskich” takich jak Kasler (C-26/13) czy Dunai (C-118/17), a linię tę kontynuuje. Tym samym – wpływ wydanego orzeczenia na sprawy polskich konsumentów – jest w istocie ograniczony.

O czym w istocie orzekł Trybunał? Otóż potwierdził wcześniej już wyrażony pogląd (Kasler), że art. 6(1) Dyrektywy 93/13 nie sprzeciwia się przyjęciu przez państwo członkowskie ustawowego rozwiązania kwestii ważności umów kredytów czy pożyczek, w którym przepis prawa powszechnie obowiązującego o charakterze dyspozytywnym nakazującym stosowanie kursu średniego Narodowego Banku Węgier do dokonania przeliczeń, zastąpi nieważną z mocy prawa i uznaniową klauzulę przeliczeniową zawartą w umowie z bankiem. Nie ma tu zatem mowy o uzupełnianiu luk w umowie wg zasad słuszności, czy też tworzenia przez sąd nowej treści umowy wbrew woli stron, a jedynie akceptacja ustawowego rozwiązania kwestii spornej, w której ustawowo przesądzono o nieważności klauzul przeliczeniowych i ustawowo wskazano skutki tej nieważności. Przy czym w każdym przypadku sąd orzekający ma obowiązek stwierdzić – jak wynika dalej z wyroku TSUE – czy przepisy prawa krajowego zapewnią konsumentowi powrót do takiej sytuacji prawnej i faktycznej, w jakiej by się znalazł, gdyby w umowie nie zawarto nieważnych postanowień. Powstaje pytanie, jak w tym kontekście oceni sprawę pytający sąd węgierski, w kontekście objęcia tą regulacją (z 2014 r.) wszystkich umów zawartych na Węgrzech od 2004 r. Jeżeli sąd orzekający doszedłby do wniosku, iż prawo węgierskie takiego skutku nie zapewnia – sąd nie byłby w tym zakresie związany tym prawem.

Skutki dla polskich konsumentów

Wydanego wyroku w żaden sposób nie można zatem interpretować, jako zezwalającego automatycznie na uzupełnianie umowy kursem średnim NBP po usunięciu z niej postanowień niedozwolonych, w szczególności klauzul przeliczeniowych. W odróżnieniu od prawa węgierskiego, w prawie polskim kwestia skutków wyeliminowania z umowy kredytu nieważnej klauzuli przeliczeniowej nie została bowiem ustawowo uregulowana. Brak jest zatem przepisu prawa nakazującego uzupełnianie treści umowy kursem średnim NBP. A niemożność takiego uzupełniania w oparciu o klauzule ogólne, TSUE wielokrotnie potwierdzał (przykłądowo w sprawie Banco Espagnol C-618/10, Dziubak C-260/18 ). To zatem sąd orzekający nadal ma obowiązek ocenić, czy możliwe jest utrzymanie umowy w mocy po wyeliminowaniu z niej postanowień abuzywnych. Nic w tym zakresie się nie zmieniło.

Czy niezanieczyszczona ziemia może być odpadem?

Często można spotkać się z ogłoszeniami typu: „Przyjmę ziemię”, „Oddam ziemię”.
W powszechnym odczuciu społecznym – właściciel ma prawo wyrównać swoją nieruchomość, nawieźć na nią ziemię w celu uprawy ogródka, poprawić jej ukształtowanie pod przyszłą zabudowę. Z jednej strony jest zatem popyt na ziemię jako towar, a z drugiej strony jest również podaż. Przy inwestycjach budowlanych, w szczególności przy budowie dróg, wydobywa się ogromne ilości ziemi, którą firma budowlana musi zagospodarować. Czy takie przekazanie ziemi podmiotowi prywatnemu w celu wykorzystania jej na innej nieruchomości jest zawsze zgodne z prawem i czy nie przysporzy właścicielowi problemów, o jakich nie śniło się żadnym filozofom…?

Niezanieczyszczona ziemia może być odpadem … TAK! Brzmi to dla zwykłego człowieka wprost absurdalnie, ale tak może być. A stąd już tylko krok do stwierdzenia, że właściciel „przyjmujący” w dobrej wierze i z błogą nieświadomością cudzą ziemię na swojej działce dopuszcza się magazynowania lub składowania odpadów w miejscu do tego nieprzeznaczonym!

Odpad w sensie prawnym to nie śmieć w rozumieniu potocznym. Odpad może mieć wartość ekonomiczną, może być surowcem do dalszego przetwarzania. Ustawy o odpadach nie stosuje się jedynie do niezanieczyszczonej gleby i innych materiałów występujących w stanie naturalnym, wydobytych w trakcie robót budowlanych, pod warunkiem, że materiał ten zostanie wykorzystany do celów budowlanych w stanie naturalnym na terenie, na którym został wydobyty.

Przemieszczenie zatem wydobytej ziemi poza teren, z którego została wydobyta, powoduje potencjalnie możliwość uznania jej za odpad, czyli  każdą substancję lub przedmiot, których posiadacz pozbywa się, zamierza się pozbyć lub do których pozbycia się jest obowiązany.

W każdym innym przypadku niż wykorzystanie wydobytej ziemi w celu budowlanym w miejscu jej wydobycia (na tej samej działce) należy ocenić i zweryfikować, czy wydobyta i przemieszczona ziemia jest odpadem w prawnym tego słowa znaczeniu, a jeżeli tak – czy można bez zezwolenia dokonać jej odzysku, w tym recyklingu i przykładowo użyć czy do utwardzenia czy tez wyrównania gruntu. Niezanieczyszczona ziemia może przecież stanowić również materiał budowlany, towar handlowy (żyzna ziemia uprawna lub ogrodowa).

Osoby fizyczne nie będące przedsiębiorcami, oraz inne podmioty (jednostki organizacyjne) nie będące przedsiębiorcami, mogą poddawać odzyskowi bez konieczności uzyskania zezwolenia tylko takie rodzaje odpadów, za pomocą takich metod odzysku, które mogą bezpiecznie wykorzystać na potrzeby własne i które zostały określone przez Ministra Środowiska w wydanym przez niego rozporządzeniu, które można znaleźć TU – https://bit.ly/3uZsM7w

W wyniku odzysku odpad traci status odpadu, staje się przykładowo surowcem, produktem lub towarem, częścią składową budowli ziemnej lub częścią składową gruntu rolnego.

Zgodnie z przepisami w/w rozporządzenia, w przypadku gleby i kamieni, można ich użyć wyłącznie w celu utwardzania powierzchni po rozkruszeniu odpadów, jeśli jest to konieczne do ich wykorzystania, oraz z zachowaniem przepisów odrębnych, w szczególności przepisów Prawa wodnego i Prawa budowlanego. Do przepisów odrębnych należy również zaliczyć przepisy prawa miejscowego takie jak miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Rozporządzenie ogranicza również ilość ziemi, jaką można wykorzystać w celu utwardzenia gruntu na 0,2 Mg/rok na m2 utwardzanej powierzchni (czyli 200 kg/rok na m2).

W przypadku innego sposobu wykorzystania niezanieczyszczonej ziemi pochodzącej z innego terenu lub przekroczenia wskazanej ilości ziemi (przykładowo urodzajnej ziemi spod fundamentów, czy ziemi wydobytej w czasie budowy drogi) konieczne jest wystąpienie z wnioskiem o zezwolenie na przetwarzanie odpadów.

W tym kontekście wątpliwości budzi: ograniczenie dopuszczalnego wykorzystania niezanieczyszczonej ziemi wyłącznie do celu utwardzenia gruntu (co wydaje się wykluczać jej wykorzystanie rolne czy też wykorzystanie do amatorskiej uprawy roślin) oraz odgórne ograniczenie ilości ziemi możliwej do wykorzystania w okresie rocznym. Ustawa o odpadach wszak wskazuje, że dopuszczalne jest takie wykorzystanie takich rodzajów odpadów (tu ziemi) i w takich ilościach, jakie można bezpiecznie wykorzystać na potrzeby własne. Potrzeby własne osób fizycznych są bowiem rozmaite, a niezanieczyszczona gleba z zasady nie powinna stwarzać niebezpieczeństwa dla środowiska. Nie sposób dociec motywów i racjonalnych przesłanek tego ograniczenia, co budzi uzasadnione wątpliwości co do zgodności wydanego rozporządzenia z ustawą o odpadach. Rozporządzenie jako akt podustawowy nie powinno bowiem arbitralnie ograniczać prawa obywatela do wykorzystania niektórych (bezpiecznych) rodzajów odpadów na potrzeby własne, niezwiązane z prowadzoną działalnością gospodarczą i zgodnie z odrębnymi przepisami prawa budowlanego, prawa wodnego i prawa miejscowego.

A jaki jest skutek uznania, że dana osoba nielegalnie „przyjęła” ziemię? Organ ochrony środowiska (w tym wypadku wójt, burmistrz lub prezydent miasta) wydaje decyzję nakazującą usunięcie nielegalnie magazynowanych lub składowanych odpadów i przekazanie ich do przedsiębiorcy zajmującego się przetwarzaniem tego rodzaju odpadów. W praktyce, wiąże się to z kosztami załadunku, wywozu i poniesieniem opłaty za zagospodarowanie usuniętej ziemi (odpadu). Nierzadko, w zależności od powierzchni i ilości nawiezionej ziemi, koszty takie to kwoty rzędu kilkuset tysięcy złotych …

Co więcej, zmiana ukształtowania terenu poprzez nawiezienie (wyrównanie) działki może doprowadzić do zaburzenia stosunków wodnych na działkach sąsiednich… i do kolejnej ingerencji organów ochrony środowiska.

Zanim zatem ktoś „przyjmie ziemię” powinien się chwilę zastanowić… i zapytać, czy w jego przypadku będzie to działanie zgodne z obowiązującym prawem.

Odpowiedzialność banku za oferowanie obligacji GetBack S.A.

O sprawach związanych z tzw. aferą GetBack jest głośno od kwietnia 2018 roku. Nie zmienia to faktu, że poszkodowanym nie udało się odzyskać pieniędzy, nie tylko od samego GetBack S.A., ale i od podmiotów, które sprzedawały czy to obligacje, czy inne produkty finansowe, takie jak certyfikaty niestandaryzowanych sekurytyzacyjnych funduszy inwestycyjnych zamkniętych (tzw. NS FIZ), powiązane z obligacjami Getback. Wielu spośród klientów, którzy stracili swoje oszczędności, to konsumenci. Nabyli te produkty m.in. za pośrednictwem Idea Bank S.A. (i Lion’s Bank). O tym, że bank może ponosić odpowiedzialność za szkodę wobec klientów, którzy nabyli te produkty finansowe za jego pośrednictwem, byłem i jestem przekonany. Prowadzę i współprowadzę już kilka takich spraw, gdzie klienci występują z roszczeniami nie przeciwko Skarbowi Państwa, nie przeciw TFI, czy domowi maklerskiemu, ale przeciw bankowi.


O słuszności poczynionego założenia, jest również przekonany Rzecznik Finansowy, który wytoczył pierwszą sprawę w imieniu poszkodowanego (można o tym przeczytać tu: https://rf.gov.pl/2020/08/25/pierwszy-pozew-rzecznika-finansowego-w-sprawie-getback/).

Piszę o tym w kontekście podstawy prawnej roszczenia odszkodowawczego konsumenta (powołanej w pozwach) – tj. ustawy o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym. Ustawę tę zawdzięczamy bowiem prawu Unii Europejskiej – stanowi ona wprowadzenie do prawa polskiego przepisów Dyrektywy 2005/29/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 11 maja 2005 r. dotyczącej nieuczciwych praktyk handlowych stosowanych przez przedsiębiorstwa wobec konsumentów na rynku wewnętrznym (dalej odwołuję się do niej jako do Dyrektywy o nieuczciwych praktykach handlowych lub Dyrektywy”.)


Osiągniecie wysokiego poziomu ochrony konsumentów jest celem wskazanym w art. 169 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej (dawny art. 153 Traktatu ustanawiającego Wspólnotę Europejską) i jednocześnie obowiązkiem nałożonym na Państwa członkowskie (tak art. 3 ust. 9 Dyrektywy).

Oferując zatem obligacje i certyfikaty inwestycyjne powiązane z GetBack, Idea Bank mógł naruszyć prawa konsumentów, w uproszczeniu: przedstawiając im wskazany produkt jako pewny i bezpieczny a zarazem zyskowny, pomijając przy tym istotne informacje o ryzyku, które z mocy prawa dotyczącego obrotu instrumentami finansowymi, zobowiązany był im przekazać, jak i poprzez zaniechanie odebrania od konsumenta informacji o jego wiedzy nt. inwestowania i poziomu akceptacji ryzyka utraty kapitału. W rezultacie, nabywcami tych lukratywnych produktów częstokroć były osoby, które nie godziły się świadomie na ryzyko utraty 100% swoich oszczędności (tzw. misselling).

Takie postępowanie w mojej ocenie może zatem stanowić tzw. praktykę wprowadzającą w błąd (pojęcie z Dyrektywy) i nieuczciwą praktykę rynkową (pojęcie z polskiej ustawy), co rodzi po stronie przedsiębiorcy m.in. obowiązek odszkodowawczy. Pojęcie praktyki wprowadzającej w błąd obejmuje zarówno działanie, jak i zaniechanie przedsiębiorców wprowadzające w błąd. Praktyka handlowa to natomiast każde działanie przedsiębiorcy, jego zaniechanie, sposób postępowania, oświadczenie, komunikat handlowy, w tym reklamę i marketing, bezpośrednio związane z promocją, sprzedażą lub dostawą produktu do konsumentów.

Co jest najistotniejsze, obowiązek ochrony konsumentów spoczywa na Państwach Członkowskich, w tym na sądach, które mają obowiązek dokonać interpretacji prawa krajowego w zgodzie z prawem unijnym, tak, aby osiągnąć cele zakładane przez Dyrektywę. Potwierdził to wielokrotnie Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w swych orzeczeniach, z których najbardziej znane to sprawa Von Colson (C – 14/83), gdzie TSUE stwierdził, iż obowiązkiem sądu krajowego jest dokonanie wykładni prawa krajowego przyjętego w celu implementacji dyrektywy w sposób, który zapewni zgodność tej wykładni z prawem wspólnotowym. W tym celu sąd krajowy ma nawet prawo odmówić zastosowania prawa krajowego, jeżeli to spowodowałoby nieosiągnięcie celu dyrektywy (ten wniosek wynika już z kolejnych orzeczeń Trybunału).

Ułatwieniem dla konsumenta w sporach z przedsiębiorcą powinien być również odwrócony ciężar dowodu. Obowiązek udowodnienia bowiem, że wskazana praktyka sprzedażowa, nie była nieuczciwa, spoczywa na przedsiębiorcy, czyli na pozwanym.

W sprawach GetBack istotnym zagadnieniem jest także kwestia szkody i jej wysokości. Pozwany z reguły broni się, że przecież nabywca obligacji czy innego produktu finansowego nadal ten produkt posiada, i być może w nieokreślonej przyszłości (optymistycznie) otrzyma coś na otarcie łez. Nie ma zatem szkody, być może jest to szkoda, która wystąpi w przyszłości.

Mając jednakże na uwadze cel jakim jest ochrona konsumentów, uważam, że w sytuacji szkody, która polega na niemożności korzystania z zainwestowanego kapitału, niemożności odzyskania wpłaconych pieniędzy, sądy powinny odejść od koncepcji szkody przyszłej, która czyni ochronę konsumenta w tym przypadku iluzoryczną, stanowi zaprzeczenie celu ochrony konsumenta. Obligacja czy certyfikat, którego nie można sprzedać, nie ma wartości rynkowej.

O nieprawidłowościach związanych z oferowaniem produktów finansowych przez Idea Bank i stosowaniem praktyk naruszających zbiorowe interesy konsumentów wypowiedział się również Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, wydając w 2019 r. jedną, a w 2020 r. pięć decyzji adresowanych do banku, a dotyczących obligacji , certyfikatów inwestycyjnych NS FIZ, ubezpieczeń na życie z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym inwestujących środki w certyfikaty NS FIZ. Ustalenia poczynione przez UOKiK mogą być pomocne dla sądów cywilnych rozpoznających sprawy o zwrot zainwestowanych środków.

Na zakończenie – kilka słów o terminach. W przypadku stosowania przez bank nieuczciwych praktyk rynkowych, roszczenie podlega co do zasady przedawnieniu trzyletniemu (delikt) od chwili dowiedzenia się o szkodzie i o osobie odpowiedzialnej za szkodę. Nie należy zatem zwlekać, tylko podjąć odpowiednie kroki prawne, aby nie dopuścić do przedawnienia roszczeń.

Van Gend & Loos. Skutek bezpośredni prawa unijnego. Początki…

Historia koncepcji nadrzędności (supremacja nie brzmi najlepiej) i bezpośredniej skuteczności prawa unijnego (wówczas jeszcze wspólnotowego) ma już 57 lat.

W 1963 roku Europejski Trybunał Sprawiedliwości (ETS) wydał wyrok
w sprawie C-26/62, będący kamieniem milowym w rozwoju prawa europejskiego, dający początek idei prawa ponadnarodowego stanowionego przez organizację międzynarodową. Prawa, które miało wiązać nie tylko Państwa Członkowskie, ale i stanowić podstawę praw
i obowiązków ich obywateli. Była to nowa jakość, zarówno dla polityków, jak i prawników. Do tej pory prawo stanowione przez organizacje międzynarodowe, czy też postanowienia umów międzynarodowych, które te organizacje kreowały, nie wprowadzało bezpośrednio żadnych praw dla zwykłego obywatela. To miało się zmienić.

A zaczęło się prawie banalnie. Spółka holenderska (której skrócona nazwa to własnie Van Gend & Loos) zmuszona była zapłacić 8% cła na sprowadzone z Niemiec substancje chemiczne (których nazwę i zastosowanie z radością pomijam). Oczywiście decyzję o nałożeniu cła zaskarżono. W swej argumentacji prawnicy spółki podnieśli, że w dniu wejścia w życie (1 stycznia 1958 r.) Traktatu ustanawiającego Europejską Wspólnotę Gospodarczą (EWG) czyli tzw. Traktatu Rzymskiego, rzeczona substancja chemiczna obłożona była 3% stawką cła, a zatem Królestwo Niderlandów (Holandia) nieprawnie podniosło stawkę aż do 8%, czym naruszyło art. 12 Traktatu. Przepis ten stanowił, iż Państwa Członkowskie powinny powstrzymać się od wprowadzania w relacjach między nimi, jakichkolwiek nowych opłat celnych importowych i eksportowych, a także innych opłat mających taki sam efekt, oraz nie powinny podnosić tych opłat, które już między nimi obowiązywały. Jak widać, przepis traktatowy nie powstrzymał władz Holandii od podniesienia opłat celnych. Odwołanie Spółki zostało oddalone. Jej prawnicy nie poddawali się jednak, i dalej walczyli o 5%. Kolejne odwołanie zostało wniesione do Komisji Celnej, jako organu ostatecznego, która oceniła, że spór dotyczy interpretacji Traktatu Rzymskiego. Komisja, wypełniając swój obowiązek, skierowała pytanie (na podstawie ówczesnego art. 177, aktualnie art. 267 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej) do Trybunału Sprawiedliwości.

Oczywiście ówczesne państwa członkowskie nie były zachwycone takim rozwojem wydarzeń. W przedstawionej Trybunałowi argumentacji kwestionowano zarówno jego kompetencję do zajmowania się sprawą, jak i podnoszono, że Traktat Rzymski jest zwyczajną umową międzynarodową i nie może wywołać żadnych bezpośrednich skutków dla obywateli, gdyż wymaga wydania odpowiednich aktów prawnych przez dane państwo. Spór o art. 12 Traktatu uznawały w istocie za wewnętrzną sprawę Holandii, której sądy są jedynie władne ją rozstrzygnąć. W tym miejscu można wskazać, iż podobna argumentacja była i nadal jest wykorzystywana przez niektóre państwa członkowskie, które kwestionują prawo ETS (obecnie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej – TSUE) do rozstrzygania sporów dotyczących praworządności.

Ku ich zaskoczeniu, ETS przyjął diametralnie inną koncepcję. Odwołując się do celu Traktatu jakim było utworzenie wspólnego rynku (common market) Trybunał uznał, iż jest on czymś więcej niż zwykłą umową międzynarodową kreującą obowiązki między państwami członkowskimi. Ten pogląd potwierdza treść preambuły Trakatu, w której odwołano się nie tylko do rządów, ale i obywateli (peoples). Nadto powołano instytucje wyposażone w suwerenne prawa (sovereign rights), których wykonywanie wpływa na państwa członkowskie i ich obywateli. Nadto obywatele państw członkowskich są wezwani do współpracy w ramach tej wspólnoty za pośrednictwem Parlamentu Europejskiego i Komitetu Społeczno-Ekonomicznego. Co więcej, Trybunałowi Sprawiedliwości przypisano zadanie (ówczesny art. 177, obecnie art. 234 Traktatu – tzw. pytanie prejudycjalne) zapewnienia jednolitej wykładni Traktatu przez krajowe sądy i trybunały. Potwierdza to, że prawo wspólnotowe może być przywoływane przez obywateli przed sądami państw członkowskich. Na podstawie takiej argumentacji, ETS sformułował tezę, która stała się rozpoznawalna niemalże jak cytat z najlepszych powieści czy filmów: „Wspólnota stanowi nowy porządek prawny prawa międzynarodowego, na rzecz którego państwa członkowskie ograniczyły swoje suwerenne prawa, aczkolwiek w ograniczonych polach, i podmiotami którego są nie tylko państwa członkowskie, ale również ich obywatele”. W konkluzji Trybunał stwierdził: „Niezależnie od prawodawstwa państw członkowskich, prawo wspólnotowe nie tylko nakłada na obywateli obowiązki, ale również ma na celu przyznanie im praw, które stają się częścią ich prawnego dziedzictwa. Te prawa powstają nie tylko, gdy są wyraźnie przyznane przez Traktat, ale również na skutek obowiązków, które Traktat nakłada, w jasno określony sposób, na obywateli jak i na państwa członkowskie i instytucje wspólnotowe.” Oceniając treść art. 12 Traktatu ETS zdefiniował na przyszłość wymogi, jakie musi spełniać przepis prawa wspólnotowego dla jego bezpośredniej skuteczności (direct effect): „Literalne brzmienie art. 12 zawiera jasny i bezwarunkowy zakaz, który stanowi nie pozytywny, ale negatywny obowiązek. Ten obowiązek nie jest zależny od żadnego zastrzeżenia na rzecz państw, które czyniłoby jego implementację zależną od wydania aktu prawnego. I dalej: „Implementacja (wdrożenie) art. 12 nie wymaga podjęcia działań prawodawczych przez państwa członkowskie. (…) zgodnie z duceh, ogólną strukturą i literalnym brzmieniem Traktatu, art. 12 musi być rozumiany jako wywołujący bezpośrednie skutki i kreujący indywidualne prawa, których sądy krajowe muszą chronić”. I w ten sposób Van Gend & Loos w 1963 r. wygrał spór o bezprawne podwyższenie przez Holandię stawki cła, wbrew przepisom prawa wspólnotowego.

Po raz pierwszy i nie ostatni ETS przyznał, że przepis Traktatu Rzymskiego może przyznawać obywatelom państw członkowskich prawa, niezależnie od samych państw członkowskich. Od tej pory obywatele EWG (obecnie Unii Europejskiej) zyskali prawo do powoływania się przed sądami krajowymi w sporach z organami państwa członkowskiego (skutek bezpośredni wertykalny) bezpośrednio na przepisy prawa wspólnotowego (unijnego), które są jasne, zawierają zakaz pewnego działania, bezwarunkowe, nie są zależne od podjęcia działań prawnych przez państwa członkowskie.

Od tego czasu (1963 r.) koncepcja bezpośredniego skutku została rozwinięta i poszerzona w kolejnych doniosłych orzeczeniach Trybunału. Skutki tego pierwszego wyroku mają nadal znaczenie praktyczne i obywatele pod pewnymi warunkami mogą czerpać swe prawa bezpośrednio z norm stanowionych przez Unię Europejską i powoływać się na nie przed sądami krajowymi.

EU Law/Consumer/Environmental Law Blog